środa, 12 sierpnia 2015

Remont

Jak wiecie, kilka dni temu skończyłam remont pokoju. Szło mi dość długo, bo robiłam go zupełnie sama. Dla informacji, gdyby jakaś samotna kobita nie miała funduszy i chciała sobie kosztem materiałów zmienić kolor lub odświeżyć pokój postanowiłam krok po kroku napisać jak to robiłam. Wszystkie potrzebne rzeczy kupiłam w zwykłym, małym sklepie, a nie markecie budowlanym, gdyż tam było dużo taniej.
W pierwszej kolejności oczywiście wyniosłam z pokoju co się dało


choć część musiała zostać


Następnie zakupioną folią osłoniłam przed kurzem i farbą całą resztę, która została. Szpachelką usunęłam farbę w miejscach, gdzie nie trzymała się porządnie podłoża. Okazało się tego bardzo dużo, więcej niż się spodziewałam. Taśmami zabezpieczyłam listwy i miejsca styku ścian z tapetą, którą zostawiłam na jednej ze ścian, z meblami, kontaktami itp. Jest to ważne, gdyż farba po zaschnięciu trudno się zmywa. Z ubrań nie zmywa się wcale. Rozrobiłam gips z wodą do konsystencji gęstęj papki, takiej żeby nie spływała i nałożyłam go równo w miejscach gdzie zdarłam farbę starając się go jak najbardziej wygładzić, po czym pozwoliłam mu wyschnąć 1 dzień. Następnie przystąpiłam do przecierki takim oto przyrządem, do którego w prosty sposób przymocowuje się papier ścierny,
u mnie 120.


Tu następuje najgorsza część roboty, przecierka.Trzeba to zrobić bardzo dokładnie, gdyż wszystkie nierówności uwydatnią się po nałożeniu farby. Po przecierce zrobiłam poprawki gipsem, znów przerwa, szlifowanie poprawek i nałożyłam podkład gruntujący na gipsowane miejsca.



Na farbę podkładu kłaść nie trzeba. Potem znów 1 dzień odpoczynku  na schnięcie i wałkiem mocno dociskając nałożyłam pierwszą warstwę farby. Kolejnego dnia drugą i potem jeszcze jedną, bo przebijał kolor. Na czymś takim odsączałam wałek.


Gdyby nie sprzątanie byłby to koniec roboty.
Nie jest to praca trudna ale dla kobiety ciężka fizycznie. Mężczyzna zrobiłby to pewnie w 3 dni. Mnie zajęło to tydzień, ale było warto, bo mam naprawdę dużą satysfakcję i parę groszy zaoszczędzonych na kolejne starocia czy skorupy. To było już drugie pomieszczenie w domu, które robiłam samodzielnie. Etapami mam zamiar odświeżyć sobie cały dom, co w sumie wyjdzie naprawdę dużą oszczędnością.
Na zakończenie największa przyjemność czyli ustawki mebli i dekoracji.Ta faza jeszcze nie skończona, a własciwie nawet nie zaczęta, bo teraz czekają na mnie meble do malowania i tapicerowania. Zastanawiam się też nad pomalowanie żaluzjowych szafek, półek na książki i paneli na ścianach. Tak więc jeszcze dużo roboty, ale ściany trochę widać.



I na koniec kilka moich dekoracji, jako nagroda po pracy. Musiałam się trochę odprężyć i nabrać pary na kolejne przedsięwzięcia, bo ustawianie różnych duperelek,skorup, kwiatków itp. dodaje mi sił.
Na ścianie zawisł biedermeierowski wieszak na kapelusze, ciekawy, bo robiony całkowicie ręcznie, bez użycia gwoździ. Wieszaczki na stelażu są ruchome.


Na konsolce, która idzie do przemalowania poustawiałam sobie swoje znaleziska strychowe, babcine podarunki i "okazje" z allegro.







Jeśli ktoś zdołał dobrnąć do końca to gratuluję wytrzymałości. Sporo dziś tego było i mam nadzieję, że nie zanudziłam na amen.
Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny. Blog to dla mnie jakaś forma pamiętnika. Na starość, jak skleroza mnie już dopadnie będę mogła sobie przypomnieć co robiłam z nadmiarem swojej energii.
Buziaki
Ula

wtorek, 11 sierpnia 2015

Serwetki z PRL-u i trochę mojego fajansu


Dziś skończyłam malowanie w pokoju i jestem w niebie. 


 Przy okazji remontu powspominałam swoją teściową, która tak jak ja uwielbiała przemeblowania 
i zmiany w swoim domu. Zanim odeszła dała mi w prezencie serwetki, wprawdzie nie stare, bo 
z czasów PRL-u ale i tak byłam bardzo zadowolona, bo ja własciwie gromadzę wszystko.
Zawsze gdzieś to potem upchnę przy takiej czy innej okazji. Tak więc dziś wzięły udział w mojej sesji.Filiżanka i dzbanki są stare, XIX-wieczne, a małe mleczniki to już czasy współczesne. 
Zapraszam.














Pozdrawiam serdecznie
Majreg

piątek, 7 sierpnia 2015

A takie tam różne różności


Nie mam szczęścia do zdobyczy za bezcen ale czasem i mi się udaje. Kupiłam tę starą , śląską cukierniczkę niedawno na allegro za całe 5zł. Oczywiście plus przesyłka, ale i tak było warto. Zazwyczaj zdarza mi się raczej przepłacić niż dostać coś okazyjnie. Tym razem jednak stało się inaczej.







Krzesełka w końcu umyte ze starej powłoki czekają aż skończę remont w pokoju. Nie chciałabym żeby nowe obicie się od razu pobrudziło, a remont ciągnę już drugi tydzień. Miało być tylko malowanie ale jak ruszyłam kawałek farby okazało się, że odchodzi płatami, więc teraz chcąc nie chcąc muszę całe połacie tynkować, zacierać i szlifować. Pokój jest pod samym dachem, patelnia jak diabli. Trzymajcie kciuki żebym skończyła, bo mąż mnie ostrzegał, że sama tego nie zrobię i że trzeba będzie kogoś brać ostatecznie. Byłoby głupio gdybym nie dała rady.
Do krzeseł nie wybrałam jeszcze obicia i nie wiem jak wykończyć drewno. Mam czasem problemy z decyzyjnością. Ot co.



Kocham to cudne połączenie kolorystyczne. Takie letnie i słoneczne jak dzisiejszy dzień.


Achimenes shy sun

Pozdrawiam
Ula

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Sweterek na szydełku

A to mój szydełkowy wyrób, sweterek dla córki. Tak się ociągałam, że mała w międzyczasie z niego wyrosła. Miał być na wiosnę, a tu już lato prawie minęło. Sweterek zrobiłam z akrylu kotek, z wzoru jaki znalazłam na pintereście. Bardzo szybko się robił, tylko czasu brakowało na dokończenie.  Niestety zdjęcia nie oddają jego kolorków. Są żywe  i jednocześnie pastelowe.














Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałego tygodnia. Duuuużo słońca na niebie i w sercu!!!
Ula