Potem go pomalowaliśmy jasnoszarą farbką, a następnie złamaną bielą. Po czym w ruch poszedł papier ścierny. Na koniec kilka machów złocistości, wosk i gotowe. Czekamy tylko na marmurowy blacik. W zasadzie za wiele to ten stolik się nie zmienił. Mam wrażenie, że przez to, że jest jaśniejszy i odświeżony nabrał lekkości i delikatności mimo dodatku złota, które potrafi czasem obciążyć. Wygląda wręcz biżuteryjnie. Zastanawiam się też, czy nie odnowić uchwytu. Tymczasem zostawiłam go tak jak był.