niedziela, 22 września 2013

Ale to już było....

Wiem, że klatki to temat wałkowany niemal na wszystkich blogach, ale jak dla mnie wciąż jeszcze bardzo wdzięczny. Wspominałam kiedyś, że mam zamiar swoje klatki troszkę przemalować i znaleźć im jakieś godne miejsca, tak aby nie były one przypadkowe . Jedną właśnie skończyłam i stoi obecnie u córki. Mała boi się spać po ciemku, postanowiłam więc wykorzystać stary pomysł blogerski i zamiast palenia na okrągło żarówki, będą się palić ważki zakupione ponad 10 lat temu w Ikei.
Klatka jest stara. Była nieco sfatygowana, a delikatny wzorek na dole stracił na urodzie. Starałam się więc go nieco uwydatnić. Na górze dorobiłam tralkę zamiast zaczepu. Tak klatka wyglądała poprzednio tyle, że bez podstawy (nie wiem czemu zapomniałam jej ująć na focie).

Teraz jest chyba lepiej???





  




I w świątecznej wersji na pintereście.


A tak w ogóle bardzo lubię ptaki, ale nawet w najpiękniejszych klatkach nigdy nie cieszą bardziej niż na wolności. Swego czasu udało nam się takiemu małemu aniołkowi uratować życie Miał na imię Jasiek i jako pisklak wyrzucony z gniazda trafił do nas.
 Mam nadzieję, że dziś cieszy się gdzieś życiem na wolności i właśnie teraz zbiera się do odlotu do ciepłych krajów ze swoją ptasią rodzinką.


Pozdrawiam serdecznie i przesyłam uściski
Majreg