W każdym razie jakoś weny twórczej mi brakowało. Z trudem skleciłam poduchę, szydełkowe gwiazdki i pudełko. Wyszło trochę dziwnie, ale może niech już zostanie jako wstęp do bardziej wymyślnych robótek w przyszłości.
Staram się pamiętać o tym żeby się cieszyć każdym dniem i tym co mam, ale czasem jest to bardzo trudne. Przychodzą momenty, gdy mam wrażenie, że nic mi się nie udaje i każdy robi wszystko ładniej, mądrzej, ciekawiej i lepiej niż ja. Ale dość tych narzekań. Przejdźmy do bardziej "barwnych" aspektów życia.
W wolnych od gotowania i innych obowiązków chwilach wydziergałam podusię. Wymaga jeszcze doszycia tyłu.
Pamiętacie te komunistyczne, plastikowe torebki na zakupy z koralikami? Właśnie jedną taką podarowała mi moja mama. Kosmiczna, nieprawdaż?
Resztę moich weekendowych wypocin pokażę jutro, bo muszę je dokończyć i nie zrobiłam jeszcze fotek.
Ula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz