piątek, 18 października 2013

Nowe zdobycze i poprawki

W końcu udało mi się zdobyć podstawę patery do zakupionego kiedyś klosza. Zajęła miejsce obok kilku innych podobnych drobiazgów.




Udało się wreszcie dokończyć leżankę. Obicie lniane i metalowe taśmy wykończeniowe odmieniły ją całkowicie.
Nie jestem jednak do końca zadowolona z farby, której użyłam (Annie Sloan). Niestety ma tendencję do odpadania nawet przy lekkich uderzeniach, co przecież jest nieuniknione w codziennym użytkowaniu.
Ubytki trochę rzucają się w oczy, bo wyglądają inaczej niż przecierka.





Wcześniej odnowiliśmy  stolik, który przyjechał obdrapany i bez tralki na zwieńczeniu. Na szczęście udało mi się dokupić podobną i uzupełnić ubytek. Pokój córki nabrał nieco innego charakteru i stał się bardziej przestrzenny. Chciałabym jeszcze tylko przemalować na biało żaluzjowe szafki pod skosami.





Wymieniliśmy połamane uchwyty w komodzie, których nie było mi żal, bo nie były oryginalne. Te wyglądają zdecydowanie lepiej.



Tak więc komoda doprowadzona do stanu użyteczności. Czeka mnie jeszcze tylko kilka  poprawek niedoskonałości natury estetycznej. Ale to za jakiś czas.
Pozdrawiam serdecznie
Ula

czwartek, 17 października 2013

Kolorki jesieni

Jesień w rozkwicie. Codziennie na spacerze z psem zachwycam się jej barwami. Po tych długich ulewnych deszczach już prawie straciłam nadzieję, że nastanie prawdziwa złota jesień, bo wszystko było szarobure od deszczu. Natura jednak nie zawiodła. Jako, że mam tuż pod bokiem i łąkę i las zdarza mi się jakieś skarby do domu przynieść. A to jakieś ciekawe gałązki, a to liście, szyszki. No i ostatnie jesienne, spóźnione kwiatki.


 Moi rodzice namiętnie zbierają grzyby, dzięki czemu i mi się coś czasem trafia.








 Czerwień i złoto, a raczej purpura i złoto, dawniej częste połączenie, obecnie niespotykane. No chyba,
że u mnie...... Póki co, w oryginalnym stanie, więc jednak postanowiłam je uwiecznić.




Znów zrobiłam kilka zakupów meblowych. Tym razem sofka i krzesła medaliony. W opisie na allegro komplet miał być w bardzo dobrym stanie. Przyjechał połamany i cały poobijany. Omal się nie przewróciłam jak usłyszałam cenę renowacji. Wyniosła 4 razy tyle co wartość zakupu. I mam dylemat.Komplet jest złocony. Sama go nie odrestauruję tak by przywrócić mu wygląd pierwotny, bo to wyższa szkoła jazdy. Jak go tknę swoimi rękoma straci status antyku. Z drugiej strony ten nadmiar złota też mi deko przeszkadza i nie wiem już co robić. Na fotkach z innych blogów często widzę meble zostawione w stanie oryginalnym. Nie wyobrażam sobie takiej opcji, bo choć tapicerka na zewnątrz jeszcze jest w miarę ok, wewnątrz to dosłownie malaria. Syf, brud i smród. No i ten kolor.
Mąż jak zobaczył kolejne meble powiedział, że słyszał o bardzo dobrym kleju, który meble do sufitu przykleja. Hehehe. Uśmiałam się. Ma trochę racji, bo już nawet w garażu miejsca brakuje.




POZDRAWIAM SERDECZNIE!!!!
Niech jesienny promyk słońca rozjaśni Wasze dni.
Majreg



niedziela, 13 października 2013

Zwierzaki

Mała przerwa z powodu awarii kompa. Zgromadziło się tyle fotek, że nie wiem które zamieścić. Może w pierwszej kolejności przedstawię Wam swoją ukochaną "rodzinkę". Mimo brudzenia, hałasu, gryzienia rąk i mebli, drapania dywanów i najróżniejszych innych wymyślnych psot, które "urozmaicają" naszą codzienność kochamy je bardzo, pieścimy i cieszymy się ich obecnością.
Niemal wszystkie nasze zwierzaki są znaleźne, przygarnięte z podwórka, zwykle po ciężkich przejściach. Pies, wtedy jeszcze szczeniak, błąkał się po lesie. Kot, dwa tygodnie po tym jak odeszła nasza stara kotka, stanął w 30-stopniowy mróz pod naszą bramką błagając o wpuszczenie do środka. Jakby wyczuł, że właśnie zwolniło się miejsce i znajdzie u nas dom. Pisklęciu jaskółki wyrzuconej z gniazda nie dawałam żadnych szans. Nigdy dotąd nie udało mi się uratować ptaka. Zabrałam ją jednak, nie chcąc zostawić na niechybne pożarcie przez kota albo śmierć głodową. Była u nas ponad 3 miesiące. Początkowo karmiłam ją co godzinę specjalną mieszanką i już wkrótce latała za mną po domu jak piesek lub siadała na ramieniu i towarzyszyła mi w każdej czynności. Po jakimś czasie nauczyła się sama łowić  muchy i już tylko na noc wracała przez okno do domu. To było niesamowite jak przylatywała na gwizdanie i jak potrafiła nas rozpoznawać. Chyba właśnie to lato, kiedy była u nas najmilej wspominam , choć nie mogłam się wówczas ruszyć z domu na krok.
Koszatniczkę kupiłyśmy w zoologicznym, bo żal było patrzeć na smutne zwierzątko siedzące w brudnej klatce 20x20cm. Kable, futryny i ściany w pokoju do dziś mamy poobgryzane choć kosz już kilka lat temu zachorował i przeszedł na drugą stronę tęczy. Podobnie jak Kubuś, nasz pekińczyk. Ale nie będę już Was zanudzać, bo za długo by pisać.
Oto nasze słodziaki:

Koszyś
Żuczek i Mulan


 Żółw
Wiedzieliście, że żółwie mają takie nosy?

Żuczek


Jasio





Kubuś


Jutro wracam do tematu, a dziś pozdrawiam serdecznie i życzę samych dobrych dni w nadchodzącym tygodniu .
Majreg

środa, 2 października 2013

Sypialnia

Kolejny graciak przywieziony z działki robi za podest dla klatki. Nie udało mi się uratować drugiego, takiego samego, który leżał już porąbany na stercie drewna na opał. Mam jeszcze cudne, małe krzesełko dziecinne, ale o tym innym razem.
Jak Wam się podoba moja szalona tapeta przedstawiająca wojowniczki z plemienia Nuba? Pomysł na nią zaczerpnęłam z jakiegoś magazynu wnętrzarskiego, nie pamiętam już którego. Jednak zrobienie takiej tapety ze starego, chyba przedwojennego zdjęcia Leni Riefenstahl graniczyło niemal z cudem. Sporo się "nabiegaliśmy" zanim znaleźliśmy osobę, która podjęła się takiej usługi. 
Dla zainteresowanych, Leni była była ciekawą osobą, warto o niej poczytać. Prywatnie, łączyła ją podobno "bliska", a nawet bardzo bliska przyjaźń z Hitlerem, ale to nie przez to była ciekawa. W tamtych czasach kobieta będąca fotografem, jeżdżąca po świecie i żyjąca tak jak chce i lubi, była ewenementem i przykładem nie lada odwagi i silnej osobowości. Prawdziwa wojowniczka, choć nie w sensie dosłownym, jak te panie poniżej.



Sama moja sypialnia oprócz fototapety zupełnie mi się odpodobała i z chęcią bym ją całkowicie wymieniła, ale chyba to już niemożliwe.Nigdy więcej nie zrobię już sobie stałej zabudowy w domu.  No cóż, jak się nie ma co się lubi to się lubi, co się ma.









BUZIAKI DLA ODWIEDZAJĄCYCH
MAJREG

Jeszcze jedno pudełko oraz najszybsze placki na świecie

Machnęłam sobie jeszcze jedno stare pudełko po winie. Dokleiłam ozdobne listewki i 2 stare uchwyty. Mam nadzieję, że się spodoba.










Jeśli ktoś ma dzieci i potrzebuje czegoś megaszybkiego na śniadanie lub kolację to polecam racuchy z kaszy manny. Są pulchniutki, sycące i przepyszne, dzieci je uwielbiają, a co najważniejsze przygotowanie zajmuje bardzo mało czasu. Ich zrobienie to kwestia 2 minut + smażenie, również błyskawiczne. Szklankę kaszy zalewamy niecałą szklanką mleka+ jajko+ łyżeczka proszku do pieczenia + 2-3 łyżki cukru i na patelnię. Z dżemikiem lub owocową galaretką smakują wybornie.