Niemal wszystkie nasze zwierzaki są znaleźne, przygarnięte z podwórka, zwykle po ciężkich przejściach. Pies, wtedy jeszcze szczeniak, błąkał się po lesie. Kot, dwa tygodnie po tym jak odeszła nasza stara kotka, stanął w 30-stopniowy mróz pod naszą bramką błagając o wpuszczenie do środka. Jakby wyczuł, że właśnie zwolniło się miejsce i znajdzie u nas dom. Pisklęciu jaskółki wyrzuconej z gniazda nie dawałam żadnych szans. Nigdy dotąd nie udało mi się uratować ptaka. Zabrałam ją jednak, nie chcąc zostawić na niechybne pożarcie przez kota albo śmierć głodową. Była u nas ponad 3 miesiące. Początkowo karmiłam ją co godzinę specjalną mieszanką i już wkrótce latała za mną po domu jak piesek lub siadała na ramieniu i towarzyszyła mi w każdej czynności. Po jakimś czasie nauczyła się sama łowić muchy i już tylko na noc wracała przez okno do domu. To było niesamowite jak przylatywała na gwizdanie i jak potrafiła nas rozpoznawać. Chyba właśnie to lato, kiedy była u nas najmilej wspominam , choć nie mogłam się wówczas ruszyć z domu na krok.
Koszatniczkę kupiłyśmy w zoologicznym, bo żal było patrzeć na smutne zwierzątko siedzące w brudnej klatce 20x20cm. Kable, futryny i ściany w pokoju do dziś mamy poobgryzane choć kosz już kilka lat temu zachorował i przeszedł na drugą stronę tęczy. Podobnie jak Kubuś, nasz pekińczyk. Ale nie będę już Was zanudzać, bo za długo by pisać.
Oto nasze słodziaki:
Koszyś
Żuczek i Mulan
Żółw
Wiedzieliście, że żółwie mają takie nosy?
Żuczek
Jasio
Kubuś
Majreg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz